Karol Strasburger stracił 30 tys. złotych. „To zaplanowane oszustwo”
Dopiero co Anna Dereszowska ujawniła w sieci, że straciła majątek przez jeden z kantorów internetowych, a już okazuje się, że wśród osób znanych z pierwszych stron gazet jest więcej poszkodowanych. W podobnej sytuacji znalazł się Maciej Zakościelny, a także Karol Strasburger. Prowadzący teleturniej „Familiada” zdradził właśnie szczegóły.
Karol Strasburger ofiarą oszustwa
77-letni aktor ma również niemiłe doświadczenia z firmą Cinkciarz.pl. Karol Strasburger postanowił opowiedzieć o tym, co go spotkało, w rozmowie z „Pudelkiem”. – Wysłałem do nich różne wiadomości, prosząc o zwrot pieniędzy, ale nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Otrzymałem natomiast ugodę, której nie powinno się podpisywać. Na początku obiecywali, że pieniądze zostaną zwrócone do końca tego roku, a ugody mówią o 18 miesiącach. To oznacza, że zaplanowane wypłaty są opóźnione o ponad rok, co jest ewidentnym przekrętem – zaczął.
Okazuje się, że gwiazdor TVP miał środki w kilku walutach. Choć udało mu się przewalutować i przelać na drugie konto korony czeskie, to z euro i złotówkami nie było to możliwe. – Potrzebowałem tych pieniędzy, aby mieć możliwość płacenia kartą za granicą – w euro czy koronach czeskich. Uzbierałem około 30 tys. złotych, w tym 15 tys. zł i 5 tys. euro, a także korony czeskie, które przelałem na swoje konto w banku. Od 21 października miały zostać zrealizowane wypłaty, ale do tej pory nic się nie wydarzyło – tłumaczył.
– Czas mija, a obietnice nie zostały spełnione. Ugoda miała zapewnić lepsze warunki dla klientów, ale okazało się, że to tylko przedłużenie procesu wypłat. Napisałem do nich, prosząc, by przeliczyli moje złotówki i euro na korony czeskie i wysłali mi te pieniądze, ale oczywiście bez reakcji z ich strony. Moje próby kontaktu pozostają bez echa. Napisałem także, że choć nie mam milionów, to 30 tys. zł to dla mnie spora suma – mówił Karol Strasburger.
Aktor wyznał, że od dłuższego czasu bezskutecznie szuka sposobu na to, by skontaktować się z właścicielem firmy. – Cała sytuacja jest frustrująca, bo zaczynam czuć bezradność. (...) Problem jest poważny, ponieważ nie wygląda na to, że jest to jednorazowa awaria, a raczej zaplanowane oszustwo. (...) Firma wydawała się wiarygodna. Teraz jednak widać, że uczciwość staje się coraz rzadszym towarem – stwierdził.
Mimo wszystko 77-latek przekazał, że nie zamierza oddawać sprawy do sądu. – Uważam, że większy efekt przyniesie nagłośnienie sprawy w mediach. Co zrobi sąd? To wszystko trwa zbyt długo, a sprawa jest zbyt poważna, by ją zignorować. To nie wygląda na sytuację, w której firma nie ma pieniędzy – wręcz przeciwnie, wydaje się, że mają ich w nadmiarze, ale po prostu chcą oszukać klientów – ocenił.